Zapraszam do galerii

PARI - Moje akwaterrarium
(18 lipca 2005)

            Moja znajomość z żółwiem, który obecnie zamieszkuje w moim akwaterrarium, trwa już jakieś 4 lata… Już a może dopiero, bo jak na tego gada to jednak jest krótki czas. Na poważnie zajmuję się nim jednak dopiero od pół roku. Co było wcześniej ? Przy mojej niewielkiej pomocy żółwiem tym zajmowała się moja nastoletnia siostra, która dostała go na gwiazdkę jak miała 11lat… Był to po prostu kaprys małej dziewczynki, której się mocno gadzinka spodobała, więc ją dostała, nikt nie pomyślał jednak o tym, że te zwierzątka są mocno wymagające i delikatne. Te ponad trzy lata spędził w mocno nieodpowiednich warunkach, ponieważ ani nie miał odpowiednio dużego akwarium (przed przeprowadzką dysponował tylko 30l akwarium, w którym był jeszcze filtr wewnętrzny i kamień, tak więc niewiele miejsca dla gada pozostawało), ani oświetlenia z promieniami UVB (tylko lampka grzejna była) ani karmiony jak należy nie był, ale to zostało zauważone mocno za późno. Skutki tego są takie, że żółwik ma pancerz daleki od doskonałości, co troszkę denerwuje, bo człek chciałby być dumnym ze swojego zwierzątka w stu procentach. Wygląd jednak to nie wszystko, te lekkie wygarbienia gadzina nadrabia charakterem – ma duszę globtrotera (nie raz już był dom przetrząsany w poszukiwaniu zwierzaka – tutaj cenne usługi oddawał pies, który zawsze potrafił go szybko znaleźć), jest strasznie zawzięty, uparty no i ciekawski – interesuje go wszystko a najlepiej się czuje, kiedy może cały czas wszystko dookoła obserwować. Ta ostatnia cecha zmusiła mnie do obniżenia zamocowania jego legowiska, tak by kiedy zażywa kąpieli słonecznych również mógł widzieć wszystko wokół. Tyle starczy we wstępniaku – pora przejść do rzeczy – żółw jeszcze nie raz się przez ten opis przewinie, bo jednak miał on duży wpływ na kształt mojego obecnego akwaterrarium.

            Bodźcem do kupna dużego akwarium było zarówno sumienie, strona Jojka, z której czerpałem wiedzę i natchnienie, jak i ogłoszenie… Pewnego dnia trafiłem w Anonsach na ogłoszenie o akwariach o pojemności 180l i cenie 100zł. Generalnie płaci się setkę za litr a tu niespodzianka, bo ciutkę ponad 50 groszy, tak więc zabrałem się z moją dziewczyną i puściliśmy się z Torunia do Bydgoszczy po nowy dom dla żółwia. Zakup uważam za udany, choć na początku trochę mi się nie spodobały szklane wzmocnienia – dwa biegnące wzdłuż akwa i jedno w poprzek znajdujące się na samym środku (wszystkie na samej górze). Później byłem za nie wdzięczny, ponieważ na tych umieszczonych wzdłuż akwa stoi moja obudowa, to raz a dwa jest do nich przymocowane (przyklejone na silikon) legowisko a poprzeczna służyła żółwiowi do robienia wypadów na zewnątrz swojego domu – może nie była to zaleta, ale przynajmniej jest o czym opowiadać :D. Po kupnie akwa przyszedł czas na wybór filtra i zaplanowanie tego całego bałaganu – od początku założyłem, że będę używał filtra podżwirowego plus filtr zewnętrzny. Tutaj jedna uwaga dla wszystkich – albo stosujemy sam podżwirowy z pompką, albo z dużym zewnętrznym. Wyjaśniam dlaczego. Pierwotnie jako filtr zewnętrzny zastosowałem Aqua System 2 (Aqua Szut), ponieważ kratka była z tej samej firmy, więc wiedziałem, że nie będę musiał walczyć z podłączeniem jednego do drugiego… Problem polega na pojemności tegoż urządzenia – są to raptem 2 litry a jak na takiego brudasa jak żółw, to jest to stanowczo za mało. Żółwie brudzą i to mocno a filtr podżwirowy ma to do siebie, że pod jego kratką zbierają się nieczystości, które zasysane przez ten malutki kubełek skutecznie go zatykały i się rozkładały w nim. Skutek był tego taki, że po miesiącu trzeba było wszystko dokładnie czyścić, gdyż w filtrze gnój a woda śmierdziała tak, że już nie szło wytrzymać. Obecnie uruchomiłem filtr, który sam zbudowałem (Krist dzięki za inspiracje :D) – ma on 25 litrów i jak na razie dobrze się sprawuje, ale o nim później będzie. Myślę, że zestaw filtr podżwirowy plus filterek Aqua Szutu sprawdziłby się w wypadku rybek umieszczonych w dużym akwa – nie dość, że wyszłoby to dość tanio, bo raptem 200 zł, to jeszcze całkiem ładnie to wyglądało, mało miejsca zajmowało i było ciche. Na żółwia jednak trzeba czegoś mocniejszego – koniecznie duży kubeł. To tyle w kwestii filtrowania – przynajmniej na razie.

            Skoro już mamy szkło, wodę i zestaw czyszczący – to trzeba by to jakoś urządzić. Ja założyłem, że moje akwa to nie tylko żółw, ale jeszcze rybki i roślinki, stan tych pierwszych muszę co jakiś czas odnawiać, ponieważ zdarza się im być zjedzonymi przez gada a o ochronę tych drugich toczę cały czas walkę z żółwiem – na razie wygrywa, ale chyba w końcu znalazłem i na to sposób. Wydzieliłem miejsce na zieleń poprzez zamontowanie siatki ogrodowej zamocowanej wewnątrz za pomocą przyssawek. Kupno samej siatki to nie problem: kierunek Obi, albo jakiś ogrodniczy i ją dostaniecie – patrzcie tylko, żeby przypadkiem nie był to powleczony drut – chyba nie musze tłumaczyć czemu. Kupiłem sobie jej całkiem sporo – i dobrze. Nie pamiętam już ile wersji jej było, generalnie każda następna była wyższa, szersza – skończyło się na tym, że jest ona wygięta do wewnątrz części żółwiowej, wystaje trochę ponad akwa (tak bym mógł przez nią ręką sięgnąć dna po drugiej stronie) i jest do niej przymocowywana druga która sięga już prawie do sufitu obudowy i ma tylko wycięcie na to, bym mógł wsunąć dłoń z pokarmem dla rybek. Z dołu akwa dodatkowym zabezpieczeniem jest kawałek tworzywa, przymocowany do ścianek a znajdujący się bezpośrednio za siatką – ma to zapobiegać przepychaniu siatki „na chama” przez gada. Na razie to zabezpieczenie spełnia swoją funkcję, ale jak będzie w przyszłości to nie wiem – już nie raz mi gadzina udowadniała, że na nią nie ma mocnych, i że w końcu i tak się dostanie tam gdzie chce. Zobaczymy – na razie codziennie sprawdzam jak przyssawki trzymają, a żółwik po paru próbach wspinaczkowych i „na chama” odpuścił sobie… Za siatką usypałem podłoże z drobnego żwirku i posadziłem ździebko roślinek, do tego kręci się tam trochę rybek, które chowają się tam, kiedy gad jest w wodzie, choć są i takie które wypływają – ale to już na własne ryzyko i odpowiedzialność :D. Parę dni temu celem upiększenia dorzuciłem jeszcze foto tapetę, którą jednak przykleiłem od zewnętrznej stronie – ze strachu przed pazurami żółwia – w sumie całkiem ładnie to wygląda. Jak już wspomniałem o podłożu, to po stronie „zielonego” jest ono dużo grubszej ziarnistości, głównie po to, by było mu łatwiej grzebać w nim i by woda miała łatwiejszy przepływ. Ku ozdobie na środku akwa stoi jeszcze kamień, który został przeniesiony jeszcze ze starego „domu” żółwia. Wygląd całości szpeci nieco legowisko, które jest zrobione z tworzywa, które w OBIm znalazłem a które CREATIV się nazywa. Bardzo fajna rzecz, ponieważ daje się ją łatwo ciąć ( wystarczy najprostszy skalpel ), łatwo się ją wygina ( podgrzewamy… suszarką w odpowiednim miejscu i gniemy ), można po niej rysować ( tak więc trasowanie jest dziecinnie proste ) i jest niełamliwa (w przeciwieństwie do pleksi), jedyną jej wadą jest jest to, że nie znalazłem nigdzie wersji przezroczystej. Tworzywko zostało przycięte i wygięte w odpowiedni sposób (podgrzewałem suszarką do włosów i giąłem jednocześnie – jedną połowę wcześniej umieściwszy pomiędzy blatami ławy – jak widać nie trzeba mieć warsztatu, żeby akwa zrobić :D), później w odpowiednich miejscach przykleiłem (silikon akwarystyczny to piękna rzecz), gąbkę z karimaty i…. gotowe. Pierwotnie zamocowałem to dzieło na samej górze, bo chciałem mieć akwarium zalane po sam czubek, okazało się jednak, że nie był to najlepszy pomysł, po pierwsze dlatego, że żółw lubi wykonywać gwałtowne ruchy, tak więc chlapał, po drugie miał ułatwione zadanie, jeśli chodzi o możliwość podróży, a po trzecie, kiedy przyszła obudowa, nic biedak nie widział w czasie zażywania kąpieli słonecznych. W tej chwili „wybieg” został obniżony dzięki zamocowaniu go do sześciu białych, plastikowych rurek i głównie one szpecą obraz całości, nie miałem jednak nic innego pod ręką. Całość trzyma się dzięki silikonowi i póki co spełnia swoją funkcje wyśmienicie a do wyglądu już się przyzwyczaiłem.

            Została nam jeszcze obudowa i oświetlenie w niej zamontowane. W tej chwili stwierdzam, że mam światła trochę za mało, przydałaby się jeszcze jedna świetlówka z dziennym widmem, która by dopieszczała moje roślinki. W tej chwili mam zamontowaną jedną żarówkę grzejną (60W – lustrzanka) oraz dwie świetlówki po 20W – Repti Glo 2.0 oraz 5.0, które zamocowane są w wodoszczelnej obudowie. Żarówkę przymocowałem na wkładzie wyciągniętym ze starej lampy pokojowej - prosta sprawa, która nikomu nie powinna nastręczyć trudności. Zaeksperymentowałem z odbłyśnikiem – jest on zrobiony z formy offsetowej. Brzmi mądrze, ale jest to płyta aluminiowa jakich używa się w drukarniach, jako, że pracowałem w drukarni, to miałem do tego nieograniczony dostęp. Na pewno nie odbija światła jak porządne odbłyśniki, ale – miałem ją za darmo i w jakimś stopniu na pewno swoją funkcję spełnia. Widać więc, że światło jest pod żółwia zrobione, ale to on jest podstawowym mieszkańcem  - nie mogło być inaczej. Myślę jednak nad zamocowaniem dodatkowej oprawy, tak by chociaż 15W świetlówkę dołożyć – miejsce mam. Ekspertem nie jestem, ale jeśli miałbym coś powiedzieć w temacie opraw: wodoszczelna czy nie, to w tej chwili już bym sobie odpuścił tą pierwszą a zainwestował w elektroniczny sterownik. W chwili kiedy robiłem obudowę dość mocno kasę liczyłem, tak więc zamontowałem najtańszą oprawę wodoszczelną jaką znalazłem (niestety z magnetycznym sterownikiem, tak więc świetlówki delikatnie migotają) i choć jestem z niej zadowolony, to jednak stwierdzam, że w momencie kiedy całość jest zamocowana ponad 30 centymetrów nad powierzchnią wody to jej wodoszczelność nie jest mi do niczego potrzebna. Pamiętać jednak należy o dużej wilgotności panującej w zamkniętej obudowie – nie jestem w stanie ocenić jej wpływu na stan normalnej oprawy – wybór należy do Was. Rzecz jeszcze jedna – oprawa kosztowała mnie raptem 150 zł – jak już będziecie budować akwarium to polecam poświęcenie mnóstwa czasu na trzepanie sklepów na mieście, w sieci, jak i badanie serwisów aukcyjnych. Oświetleniem zarządza elektroniczny sterownik – bardzo przydatna rzecz, ponieważ odpada Wam włączanie i wyłączanie tego wszystkiego co rano i wieczór a i żółw chyba spokojniejszy kiedy każdego dnia „słońce” wstaje mu o tej samej porze :D Czas na opis samej obudowy – zrobiłem ją ze sklejki, którą dociąłem w OBIm a następnie poskręcałem. Generalnie bardzo prosta sprawa – po pierwsze z głową to sobie zaplanować i dobrze wymierzyć, później patrzeć na ręce stolarzom (czy docinaczom) w hiper, super itp. marketach, potem to już tylko kwestia pomalowania wodoodpornym lakierem (tutaj przyda się piwnica, albo wolne pomieszczenie, bo śmierdzi cholerstwo strasznie) i skręcenie wszystkiego do kupy (pamiętajcie by dobrać sobie wkręty do grubości sklejki, albo innego tworzywa :D). Jedynym wyzwaniem dla mnie było zamocowanie tejże konstrukcji na akwarium tak, by żółw jej przypadkiem nie zepchnął (a siły gadzina ma sporo, więc wziąłem taką ewentualność pod uwagę). Rozwiązanie okazało się jednak tak proste jak genialne. Dociąłem sobie listewki, które później przykleiłem od zewnętrznej strony akwa (silikon i jeszcze raz silikon – trzyma jak diabli), tak by część ich wystawała ponad szkło. Całość funkcjonuje od 4 miesięcy i do tej pory żadnych problemów nie było – zarówno z oświetleniem, jak i z samą obudową.

            Po tych kilku miesiącach od kiedy zająłem się żółwiem i budowaniem mu odpowiedniego akwaterrarium stwierdzić muszę jedno: nie ma rzeczy doskonałych i pewnie wkrótce znowu urodzi mi się coś co będę musiał poprawić, albo zmienić, tudzież dodać. Póki co jestem dumnym posiadaniem całkiem ładnego akwa z sympatycznym gadem w środku J.

Pozdrowienia

Michał (18 lipca 2005)

LENIWI ŻYJĄ DŁUŻEJ

przeczytaj suplement z (9 marca 2006)

Zapraszam do galerii