Pozdrawiam miłośników żółwi
i majsterkowiczów.
 W
moim domu żółwie są od pięciu lat. Ponieważ mój syn Paweł
obecnie lat 14 jest alergikiem, więc nie mogliśmy mieć żadnych
zwierząt futerkowych. Natomiast córka Ania teraz lat 11 koniecznie
chciała mieć jakieś zwierzę, więc wybór padł na żółwie. Miałem
złe doświadczenia z akwarium i rybkami, we wcześniejszym okresie,
dlatego byłem temu przeciwny. Jednak żona razem z dziećmi pewnego
dnia postawiła mnie przed faktem dokonanym i w naszym domu pojawiły się
dwa żółwie. Żółw córki dostał imię Żółwinka a syna Cezar.
Ponieważ nie można było odróżnić ich płci, Cezar po pewnym czasie
okazał się tak jak Żółwinka samiczką jednak imię pozostało. Życie
w naszym domu zaczęły w pojemniku z palemką który polecił
sprzedawca. Nie powiedział jednak do jakich rozmiarów mogą one dorosnąć,
ani jakie naprawdę powinny mieć warunki do życia. Co dwa lata zmieniałem
im pojemnik na większy nie interesując się zbytnio ich potrzebami.
Wodę miały zmienianą całościowo, co kilka dni. Miały też co jakiś
czas wapiennego żółwia, grzałkę zimą, biorept i złą dietę.
Pewnego dnia popatrzyłem na dwa smutne żółwie siedzące w niezbyt
czystej wodzie i powiedziałem sobie : "dość tego!".
Postanowiłem zafundować im porządne akwaterrarium. Największym
problemem było znalezienie miejsca gdyż mamy małe mieszkanie i
wykorzystałem ostatni wolny kawałek ściany pomiędzy drzwiami a szafą
w małym pokoju. Na szczęście od pewnego czasu mamy Internet, i przez
czysty przypadek trafiłem na tę stronę. Dzięki „Jojkowi”
dowiedziałem się wreszcie co tak naprawdę jest potrzebne żeby żółwie
miały dobre warunki życia w naszym świecie ludzi. Dzięki ciekawym
artykułom na tej stronie (szczególnie „Krista”)
zdecydowałem się na samodzielną budowę akwaterrarium, i żółwie
zamiast kolejnego większego pojemnika mają teraz zdecydowanie lepsze
warunki, a ja chciałbym opisać jak je budowałem. Może mój opis
przyczyni się do polepszenia warunków życia innych żółwi? Ta
strona już zmieniła życie Żółwinki i Cezara.
 
AKWATERRARIUM
 Miejsce
które miałem do dyspozycji nie było zbyt wiele i nie było zbyt
dobre, kawałek ściany pomiędzy drzwiami od pokoju a szafą. Dlatego
zrobiłem projekt ze ściętymi rogami. Raz żeby nie zawężać wejścia
do pokoju a dwa do szafy musiał być jakiś dostęp. To pozwoliło mi
na maksymalne wykorzystanie miejsca. Z natury jestem leniwy więc chciałem
aby w dnie był jeden otwór do spuszczania wody, jednak po obejrzeniu kubełka
„Krista” postanowiłem zrobić dwa otwory w rogach, jeden na
doprowadzenie wody do filtra i drugi na jej powrót. Pomyślałem że
dzięki temu znikną węże które musiały by wchodzić od góry, i będzie
mi łatwiej zalać cały układ wodą. Akwa zamówiłem u szklarza bo żadne
typowe mi nie pasowało. Miałem z tym trochę kłopotu bo nie wszyscy
szlifują krawędzie szkła pod kątem a takie musiały być na skosach
żeby nie pakować dużej ilości silikonu, ale się udało. Kiedy
szklarz kleił akwa ja zacząłem się zastanawiać jak wykonać przyłącza
węży do dna i tu miałem pierwszy problem. Ostatecznie zakupiłem dwa
najtańsze zawory pływakowe do spłuczki w ubikacji za 6,50 zł. od
sztuki obciąłem cały mechanizm i zostały mi dwa kawałki plastikowej
gwintowanej rurki z kołnierzem na końcu i nakrętką. Kołnierze
posmarowałem silikonem, włożyłem w otwory akwa i dokręciłem od
zewnątrz nakrętką. BŁĄD! Po awarii pierwszego kubełka kiedy
nerwowo manewrowałem zaworami rurki zaczęły się obracać. Poprawiłem
to dając pod kołnierz podkładkę wyciętą z gumy, drugą taką samą
od zewnątrz + cienką podkładkę z tworzywa żeby w czasie dokręcania
nakrętka się po niej ślizgała a nie blokowała na gumie i ją
wypychała. Dokręcając nakrętki wyłożyłem akwa od wewnątrz kocami
bo klucze lubią zeskakiwać z plastikowych nakrętek. To było dobre
rozwiązanie. Wcześniej do kołnierzy przykleiłem kawałki rurek do połączenia
filtra podżwirowego i rurki powrotu wody. Ściany boczne i tylną okleiłem
tapetą ze sklepu akwarystycznego z pomocą przeźroczystej taśmy klejącej.
Tapeta kończy się o centymetr od krawędzi szkła żeby taśma złapała
i tapetę i szkło. Dno jest wysypane kamieniami. Te ze sklepu
akwarystycznego wydawały mi się zbyt drogie więc udałem się do
najbliższej żwirowni i tam zapłaciłem złotówkę za 10 kilo. Wybrałem
takie o wielkości od 1,5cm do 2,5cm. W domu je wypłukałem, wsadziłem
na pół godziny do piekarnika i wyprażyłem. Teraz trochę żałuję
że zrezygnowałem z otworu z zaworem do spuszczania wody, gdyż przy
podmianie mogło by wylecieć sporo brudów które napewno gromadzą się
pod filtrem.
Koszt: akwa 140 zł. 2 otwory w dnie 16 zł. Tapeta ok. 30
zł. Dwa zawory od spłuczki 13 zł. Kamienie 4 zł.
FILTR PODŻWIROWY
Jest
to konstrukcja „Krista” i Pawła
Owczarka, tylko trochę przeze mnie zmodyfikowana. Wykonana jest
rurek plastikowych złączek kątowych i trójników które kupiłem w
hipermarkecie. Na wierzchu położona jest siatka z tworzywa o
najmniejszych oczkach z działu ogrodniczego. Przymocowałem ją paskami
do spinania przewodów elektrycznych. Od siebie dodałem fartuch z tej
samej siatki dookoła filtra żeby kamienie nie dostawały się pod
filtr. Jego wymiar jest mniejszy po około 3 cm z trzech stron i o 7 cm
z prawej strony żeby nie było kolizji z rurką powrotu wody. Kamienie
wsypane pomiędzy szybę a fartuch maskują całą konstrukcję. Ponieważ
wylot filtra skierowany jest ku dołowi a kołnierz do wylotu wystaje o
ok. 1 cm musiałem podnieść filtr na dwa centymetry od dna co powoduje
że część brudów zostaje na dnie akwa. Opiera się na oryginalnych
uchwytach od mocowania tych rurek do ściany. Największą trudność
sprawiło mi wykonanie połączenia filtra z wylotem (brak oryginalnej złączki
a wylot wypadł na złączce kątowej). Gdybym lewy otwór zaplanował
przesunięty o pięć cm w prawo wyjście mógłbym zrobić typowym trójnikiem.
Rozwiązałem to wycinając otwór w kątowej złączce i przykręcając
dwoma wkrętami kawałek rurki skierowanej w dół. Całość uszczelniłem
klejem na gorąco. Później zrobiłem poprawkę gdyż pod ciężarem
kamieni siatka zaczęła się uginać pomiędzy rurkami i konstrukcja była
widoczna. Kupiłem kłębek sznurka od suszarki balkonowej, poprzeplatałem
pomiędzy rurkami na krzyż, naciągnąłem i siatka przestała się
uginać.
Koszt: Dwie rurki ok. 8 zł. Złączki ok.
16 zł. Siatka ok. 15 zł. Sznurek 3.5 zł. Paski własne.
SZAFKA
 Ta
część akwa kosztowała mnie najmniej. Do jej budowy wykorzystałem
resztkę słupka od segmentu który mi został po przeróbce (powiększałem
biurko dla dzieci). Zaletą jest to że wygląda ona jak komplet z
segmentem. Musiałem tylko przeciąć dwie płyty na połowę i już miałem
gotowe nogi i dwie półki. Przyciąłem też drzwiczki na odpowiednią
szerokość. Z drugiej płyty ściąłem narożniki i miałem gotowy
blat. Jest on o centymetr szerszy po obwodzie od akwa co zabezpiecza je
przed przypadkowym uderzeniem w jego dolną część. Krawędzie cięcia
wykończyłem oryginalną taśmą klejoną na żelazko. Całość skręciłem
na śruby „konfirmanty”. Z własnej praktyki wiem że dają
one najmocniejsze połączenie bez wiercenia nietypowych otworów.
Trzeba tylko nawiercić otwory pilotowe żeby nie rozszczepiła się płyta.
Moje cięcia dałem od strony ściany (Wyrzynarką nigdy nie uzyska się
równego cięcia). W górnej części dałem dwie poprzeczki które
zapobiegają uginaniu się blatu pomiędzy nogami. Półkę na której
stoi kubełek wzmocniłem od spodu metalowym kątownikiem. W blacie
wykonałem dwa owalne otwory przez które wystają zawory od akwa.
Otwory zrobiłem wiertarką i okrągłą piłką otwornicą resztki płyty
ściąłem wyrzynarką. Przy wierceniu w tak grubej płycie trzeba często
oczyszczać zęby piłki bo można ją spalić. Ponieważ szafka jest płytsza
od akwa więc zamocowałem ją do ściany czterema kątownikami z blachy
ocynkowanej na kołki rozporowe „dziesiątki”. Pomimo moich
starań nie dała się oderwać. Szafka jest odsunięta cztery
centymetry od ściany żeby pomieściły się z tyłu przewody i
wtyczki. Kątowniki trzymają tak mocno że nie musiałem już dawać płyty
pilśniowej z tyłu dla wzmocnienia, a przy okazji uzyskałem dobrą
wentylację. Pod stopki dałem filc przycięty pod skosem żeby szafka
stała prosto (Krzywa podłoga).
Koszt: Mój niewielki ale gdybym to
musiał kupić materiały zmieścił bym się w 80 zł.
ZAWORY, WĘŻE, FILTR
 Przy
wylocie i wlocie wody do akwa dałem dwa zawory dzięki którym mogę
odciąć wylot wody i grzebać w filtrze. Sprawdziły się też w czasie
jego awarii. Są to najtańsze zawory ¾ cala jakie udało mi się
kupić. Na gwint rurki wystającej z akwa nawinąłem kilkanaście
warstw taśmy silikonowej i wkręciłem ręką zawory żeby taśma ułożyła
się w gwincie, powtarzałem to tak długo aż musiałem dokręcić
zawory kluczem. Dzięki temu mogłem ustawić pokrętła w miejscach
gdzie miałem do nich najlepszy dostęp. W ten sam sposób nawijałem taśmę
na wszystkie inne złącza. Za pierwszym razem połączyłem zawory i
kubełek za pomocą węży i złączek ogrodowych ½ cala (poszedłem
na taniość). Ale zawsze z którejś pokapywały krople wody. Być może
spowodowane było to tym że wybrałem najtańsze po około 2 złote
sztuka. Przy okazji wymiany obudowy filtra wywaliłem badziew na śmietnik
i zakupiłem porządne mosiężne śrubunki których gwint pasował do
gwintów zaworów. W drugą część śrubunków wkleiłem na kropelkę
kawałki rurek plastikowych pasowanych na wcisk. Na rurki założyłem wężyki
o średnicy wewnętrznej 16 mm. Podgrzałem ich końce wcześniej w gorącej
wodzie. Wężyki docisnąłem metalowymi opaskami kupionymi w sklepie
motoryzacyjnym. Po zmianie wężyków na grubsze zauważyłem zwiększenie
wydajności pompy o ok. 30%. Najwięcej problemów przysporzył mi
filtr. Najpierw miałem problem z kupieniem odpowiedniego pojemnika z
tworzywa (jest mało miejsca na głębokość w szafce). W końcu kupiłem
taki bez pokrywy i dorobiłem ją we własnym zakresie. To był mój
największy błąd! Po miesiącu pracy pokrywa puściła wodę i zalało
mi kawałek pokoju i dywan. Wtedy zrozumiałem że w tym wypadku nie mogę
pozwolić sobie na jeszcze jeden taki eksperyment, usiadłem i wykonałem
projekt obudowy z blachy aluminiowej grubości dwóch milimetrów. Trochę
przesadziłem ale miałem jeszcze w pamięci zalany dywan, starczyła by
blacha 1,5mm. U góry jest wywinięty kołnierz na dwa centymetry.
Pokrywa jest zagięta z czterech stron co powoduje że jest bardzo
sztywna i nie odkształca się przy dokręcaniu. Mocowana jest od góry
na kilkanaście wkrętów M4, które przechodzą przez środek uszczelki
i wkręcone są w gwintowane nitonakrętki zaprasowane w kołnierzu. Nie
miałem tak dużego kawałka gumy żeby wyciąć uszczelkę z całości,
ale miałem długą gumę o szerokości czterech centymetrów i przeciąłem
ją na pół. Przykleiłem do niej z jednej strony taśmę dwustronnie
klejącą. Na rogach zrobiłem trójkątne nacięcia, nie przecinając
uszczelki do końca. Nie chciałem żeby na załamaniach uszczelka się
spęczniała. Połączenie dwóch końców uszczelki zrobiłem nie na
prosto lecz pod bardzo dużym skosem ok. 15 cm co przy dokręcaniu
pokrywy która zgniata uszczelkę powoduje dociśnięcie obu krawędzi
do siebie i wyklucza wydostawanie się wody na zewnątrz filtra. Taśma
dwustronna powoduje że uszczelka zawsze pozostanie na swoim miejscu i
nie będę musiał jej za każdym razem układać. Otwory w obudowie
przeciągnąłem sobie w pracy. Śrubunki na wlocie i wylocie mocowałem
za pomocą niklowanych mosiężnych zaślepek z kołnierzem (nie wiem
jak się one nazywają), w których wywierciłem przelotowe otwory wiertłem
o średnicy 16 mm. Oczywiście podkładka ¾ od wewnątrz i zewnątrz
+ taśma teflonowa i śrubunek. Wszystko skręcone dwoma kluczami na
maxa. Przewód od pompki po wcześniejszym obcięciu wtyczki wyprowadziłem
przez tak zwaną dławicę do wyprowadzania przewodów z rozdzielnic
elektrycznych. Ma ona bardzo dużą szczelność (tak zwane IP 68) i
spisała się znakomicie. W pokrywie dałem trzeci zawór, jego pierwotną
rolą było odpowietrzenie filtra i przez niego spuszczam wodę. Przez
niego też pompka pompuje świeżą wodę do akwa. Wewnątrz filtra
znajduje się pompka T-HEAD 750 o mocy 5,5 wata. Przed zsunięciem się
pompki z rurki wklejonej w przewierconą zaślepkę zabezpiecza
przegroda o którą się ona opiera. Wypełnienie filtra tak jak na
rysunku. Węgiel i ceramika są zawiązane w kawałkach pończoch żeby
się nie szwendały po całej komorze pompy. Wymiary filtra: Szer. 45 cm
wysokość 25 cm gł. 20 cm. Daje to pojemność około 22.5 litra
brutto. Uwaga końcowa, do uszczelnienia takich konstrukcji lepiej nie
stosować silikonu gdyż nie daje on pewności że będzie porządnie
trzymać i lubi się odklejać. Podkładki z dwóch stron i śrubunki są
pewniejsze, choć trudniejsze do wykonania.
  
Koszt: Obudowa 100 zł. trzy zawory 27
zł. Cztery śrubunki 28 zł. Złączki, kolanko uszczelki, zaślepki, węże,
ok. 40 zł. Pompka 60 zł. Gąbka 28 zł. Węgiel 20 zł. Ceramika 25 zł.
Keramzyt 18 zł. Reszta własna.
WYSPA
 Zrobiona
jest z czterech metrów płaskich listewek 30x5mm zaokrąglonych z góry
i dwóch metrów listewek kwadratowych 15x15mm. Do skręcenia użyłem
małych wkrętów ocynkowanych. Nie zbijałem gwoździami dlatego bo są
to listwy sosnowe i prędzej czy później pękały by na brzegach.
Najpierw wyciąłem z grubego kartonu szablon i przypasowałem do akwa.
Następnie docinałem listwy i rozkładałem na szablonie, zostawiałem
szpary pomiędzy listwami, dzięki temu wyspa
nabrała lekkości i trochę światła dochodzi pod wyspę. Potem dociąłem
listwy które miały trzymać całość. Wyspę skręciłem wkrętami
nawiercając otwory pilotowe, gdyż inaczej rozszczepiły bo one listwy.
Analogicznie wykonałem podejście i oba elementy skręciłem dwoma
przyciętymi pod skosem listwami. Ponieważ wyspa wydała mi się zbyt
„nowa” wziąłem opalarkę i poprzypalałem całą jej
powierzchnię. Podejścia nie robiłem od samego dołu bo nie chciałem
ograniczać przestrzeni do pływania dla żółwi. Na wieszaki użyłem
poliwęglanu o gr. 1 mm giętego na gorąco opalarką. Jest to tworzywo
jak pleksa ale bardzo elastyczne. Po dwóch miesiącach zauważyłem
nalot glonów na podejściu więc odkręciłem wieszaki i wsadziłem
wyspę do kuchenki gazowej i porządnie wygrzałem przez pół godziny.
Problem glonów na razie zniknął.
  
Koszt: Listwy 6 zł. Reszta zapasy własne.
HYDROPONIKA
 Ponieważ
żółwie nie mają żadnych roślin w akwa postanowiłem wykonać
pojemnik na hydroponikę (znowu inspiracja „Jojka”
i „Krista”). Oczywiście żaden
pojemnik gotowy mi nie pasował więc wykonałem własny. Do jego budowy
użyłem „winiduru” o gr. 3 mm. Jest to tworzywo takie jak
poliwęglan z którego zrobiłem wieszaki ale ma kolor biały i jest
nieprzeźroczyste. Ponieważ pojemnik jest mały a wylot wody miał być
po tej samej stronie co wlot zastosowałem podwójne dno żeby nie
dzielić komory z keramzytem na dwie części i nie mieć problemów z
odpływem wody. Dzięki temu woda przechodzi przez keramzyt całą
szerokością pojemnika. Przednią ścianę zrobiłem niższą żeby
przy zatkaniu przepływu woda wpadała do akwa a nie przelewała się po
tylnej ścianie (pojemnik wisi powyżej krawędzi akwa). Poszczególne
elementy giąłem na gorąco (wkładałem pomiędzy dwie proste listwy,
ściskałem ściskami stolarskimi, grzałem krawędź gięcia opalarką
i załamywałem kawałkiem prostej listewki. Kleiłem kropelką, szpary
zasmarowałem silikonem akwarystycznym. Ściany zewnętrzne i wewnętrzne
okleiłem dla poprawy wyglądu tapetą samoprzylepną do oklejania
mebli. Przed kolankiem doprowadzającym wodę założyłem trójnik zaślepiony
oryginalnym korkiem. Jak zdejmuję pojemnik do „podstrzyżyn”
przekładam korek na górę trójnika a zamiast niego wkładam zaślepioną
rurkę z jednej strony która ma nawiercone otwory i mam wtedy
deszczownicę. Przy wylocie założyłem rynienkę z poliwęglanu. Woda
spadała bardzo cicho, więc dołożyłem odchylaną klapkę żeby
oderwać strumień wody od rynienki i przy okazji trochę ją
napowietrzyć (działa jak deszczownica).
  

Koszt: Kolanko, trójnik, korek 5 zł.
Keramzyt 3.5 zł. Reszta własna.
POKRYWA
 Pokrywę
wykonałem z płyty MDF nie laminowanej bo takiej nie mogłem nigdzie
dostać. Przycięte kawałki na wymiar zamówiłem w sklepie z płytami.
Skręcałem wkrętami do drewna. Ponieważ zaplanowałem że całe
zasilanie i automatyka będą się w niej mieściły, dałem podwójne
dno. Patrz rysunek. Założyłem sobie oddzielne sterowanie żarówką
grzewczą i świetlówką, oraz ich pracę automatyczną z możliwością
załączania i wyłączania ręcznie. Dlatego przełączniki są trzy
pozycyjne: 1 AUTO 2 WYŁ 3 ZAŁ. Kupiłem je w sklepie z częściami
elektronicznymi. Wybrałem takie które miały największą obciążalność
(20A) Sterowanie auto realizują dwa zegary kupione na allegro ( zegary
sterujące na szynę). Są produkcji chińskiej, ale bardzo
tanie. Za inne zegary o takich parametrach musiałbym zapłacić od stówy
w górę. W schemacie zostawiłem jeszcze dwa miejsca na zegary, na
wypadek gdybym kiedyś chciał sterować automatycznie grzałką (na
przykład dla uzyskania wahań temperatury), itp. Wszystkie
połączenia wykonałem tak aby w łatwy sposób można było zdemontować
poszczególne elementy w razie awarii i włączyć ponownie pokrywę do
prądu. Dlatego jest tyle listew przejściowych. Na przewody zakładałem
oznaczniki z numerami które naniosłem na schemacie, co pozwala szybko
zlokalizować przewód (skąd i dokąd biegnie). Każdy z obwodów
zabezpieczony jest własnym bezpiecznikiem rurkowym żeby np.
przepalenie się żarówki nie spowodowało wyłączenia innych obwodów
spod napięcia. Przy podłączaniu izolowałem wszystko co jest pod napięciem
tak żeby nie można było dotknąć tego palcem (bezpieczeństwo).
Wszystkie samorobne elementy elektryczne znajdują się powyżej poziomu
wody w akwa, i w razie wycieków wody nie grozi zalanie części pod
napięciem Na wypadek upływów prądu (wilgoć, uskodzenia izolacji)
zasilanie z gniazdka puściłem przez wyłącznik różnicowo-prądowy
0,03A. Wyłączy on zasilanie jeżeli prąd upływu będzie zbyt mały
aby zadziałał bezpiecznik w domowej instalacji. Jest to obecnie jedno
z najlepszych zabezpieczeń przed porażeniem prądem, szczególnie przy
takich samorobnych konstrukcjach jak ta którą opisuję. Przewód
zasilający pokrywę zakończony jest wtyczką z wyraźnie opisaną fazą
i zerem, tak samo oznaczone jest gniazdko do którego jest ta wtyczka włożona.
Wyłączniki na pokrywie są jedno biegunowe i przy odwrotnym wkładaniu
wtyczki, odcinałyby zero a nie fazę (po wyłączeniu grzałka czy
filtr i tak byłby pod napięciem!). Największym problemem było
pomalowanie pokrywy farbą olejną. Pierwsze dwie warstwy wsiąkały w płytę
jak w papier. Na szczęście przypomniałem sobie że w piwnicy mam farbę
do malowania grzejników, i to było to! Malowałem wałkiem z gąbki,
dzięki temu powierzchnia ma fakturę „baranka” i wygląda
bardzo ładnie. Położyłem trzy warstwy, każdą suszyłem suszarką
do włosów. Schła jak akwarelka. Zabrakło mi kasy na odbłyśnik do
świetlówki, więc wyciąłem prostokąt z grubej tektury i okleiłem
folią aluminiową do pieczenia.
  
Koszt: Płyta przycięta 12 zł.
Farba 15 zł. Dwa zegary 60 zł. Świetlówka, uchwyty, statecznik,
starter 100 zł. Żarówka i oprawka 5 zł. Przełączniki 4 szt. 14 zł.
Reszta własna.
Czas poświęcony na wykonanie 3 miesiące
koszt całości około 800 zł. Na pytanie czy warto wszystko robić
samemu? Jeżeli ma się odpowiednie narzędzia, czas, chęci i trochę
umiejętności w różnych dziedzinach (hydraulika, elektryka,
malarstwo), oraz jakieś materiały które się przydadzą w budowie, na
pewno tak! Satysfakcja gwarantowana. W innym przypadku lepiej opierać
się na gotowych konstrukcjach, jednak kosztuje to trochę drożej, ale
jest pewniejsze. No i tyle, żółwie są bardzo zadowolone ze zmiany
warunków :-).
|