| Pozdrawiam miłośników żółwi
        i majsterkowiczów.   W
        moim domu żółwie są od pięciu lat. Ponieważ mój syn Paweł
        obecnie lat 14 jest alergikiem, więc nie mogliśmy mieć żadnych
        zwierząt futerkowych. Natomiast córka Ania teraz lat 11 koniecznie
        chciała mieć jakieś zwierzę, więc wybór padł na żółwie. Miałem
        złe doświadczenia z akwarium i rybkami, we wcześniejszym okresie,
        dlatego byłem temu przeciwny. Jednak żona razem z dziećmi pewnego
        dnia postawiła mnie przed faktem dokonanym i w naszym domu pojawiły się
        dwa żółwie. Żółw córki dostał imię Żółwinka a syna Cezar.
        Ponieważ nie można było odróżnić ich płci, Cezar po pewnym czasie
        okazał się tak jak Żółwinka samiczką jednak imię pozostało. Życie
        w naszym domu zaczęły w pojemniku z palemką który polecił
        sprzedawca. Nie powiedział jednak do jakich rozmiarów mogą one dorosnąć,
        ani jakie naprawdę powinny mieć warunki do życia. Co dwa lata zmieniałem
        im pojemnik na większy nie interesując się zbytnio ich potrzebami.
        Wodę miały zmienianą całościowo, co kilka dni. Miały też co jakiś
        czas wapiennego żółwia, grzałkę zimą, biorept i złą dietę.
        Pewnego dnia popatrzyłem na dwa smutne żółwie siedzące w niezbyt
        czystej wodzie i powiedziałem sobie : "dość tego!".
        Postanowiłem zafundować im porządne akwaterrarium. Największym
        problemem było znalezienie miejsca gdyż mamy małe mieszkanie i
        wykorzystałem ostatni wolny kawałek ściany pomiędzy drzwiami a szafą
        w małym pokoju. Na szczęście od pewnego czasu mamy Internet, i przez
        czysty przypadek trafiłem na tę stronę. Dzięki „Jojkowi”
        dowiedziałem się wreszcie co tak naprawdę jest potrzebne żeby żółwie
        miały dobre warunki życia w naszym świecie ludzi. Dzięki ciekawym
        artykułom na tej stronie (szczególnie „Krista”)
        zdecydowałem się na samodzielną budowę akwaterrarium, i żółwie
        zamiast kolejnego większego pojemnika mają teraz zdecydowanie lepsze
        warunki, a ja chciałbym opisać jak je budowałem. Może mój opis
        przyczyni się do polepszenia warunków życia innych żółwi? Ta
        strona już zmieniła życie Żółwinki i Cezara.
    AKWATERRARIUM  Miejsce
        które miałem do dyspozycji nie było zbyt wiele i nie było zbyt
        dobre, kawałek ściany pomiędzy drzwiami od pokoju a szafą. Dlatego
        zrobiłem projekt ze ściętymi rogami. Raz żeby nie zawężać wejścia
        do pokoju a dwa do szafy musiał być jakiś dostęp. To pozwoliło mi
        na maksymalne wykorzystanie miejsca. Z natury jestem leniwy więc chciałem
        aby w dnie był jeden otwór do spuszczania wody, jednak po obejrzeniu kubełka
        „Krista” postanowiłem zrobić dwa otwory w rogach, jeden na
        doprowadzenie wody do filtra i drugi na jej powrót. Pomyślałem że
        dzięki temu znikną węże które musiały by wchodzić od góry, i będzie
        mi łatwiej zalać cały układ wodą. Akwa zamówiłem u szklarza bo żadne
        typowe mi nie pasowało. Miałem z tym trochę kłopotu bo nie wszyscy
        szlifują krawędzie szkła pod kątem a takie musiały być na skosach
        żeby nie pakować dużej ilości silikonu, ale się udało. Kiedy
        szklarz kleił akwa ja zacząłem się zastanawiać jak wykonać przyłącza
        węży do dna i tu miałem pierwszy problem. Ostatecznie zakupiłem dwa
        najtańsze zawory pływakowe do spłuczki w ubikacji za 6,50 zł. od
        sztuki obciąłem cały mechanizm i zostały mi dwa kawałki plastikowej
        gwintowanej rurki z kołnierzem na końcu i nakrętką.  Kołnierze
        posmarowałem silikonem, włożyłem w otwory akwa i dokręciłem od
        zewnątrz nakrętką. BŁĄD! Po awarii pierwszego kubełka kiedy
        nerwowo manewrowałem zaworami rurki zaczęły się obracać. Poprawiłem
        to dając pod kołnierz podkładkę wyciętą z gumy, drugą taką samą
        od zewnątrz + cienką podkładkę z tworzywa żeby w czasie dokręcania
        nakrętka się po niej ślizgała a nie blokowała na gumie i ją
        wypychała. Dokręcając nakrętki wyłożyłem akwa od wewnątrz kocami
        bo klucze lubią zeskakiwać z plastikowych nakrętek. To było dobre
        rozwiązanie. Wcześniej do kołnierzy przykleiłem kawałki rurek do połączenia
        filtra podżwirowego i rurki powrotu wody. Ściany boczne i tylną okleiłem
        tapetą ze sklepu akwarystycznego z pomocą przeźroczystej taśmy klejącej.
        Tapeta kończy się o centymetr od krawędzi szkła żeby taśma złapała
        i tapetę i szkło. Dno jest wysypane kamieniami. Te ze sklepu
        akwarystycznego wydawały mi się zbyt drogie więc udałem się do
        najbliższej żwirowni i tam zapłaciłem złotówkę za 10 kilo. Wybrałem
        takie o wielkości od 1,5cm do 2,5cm. W domu je wypłukałem, wsadziłem
        na pół godziny do piekarnika i wyprażyłem. Teraz trochę żałuję
        że zrezygnowałem z otworu z zaworem do spuszczania wody, gdyż przy
        podmianie mogło by wylecieć sporo brudów które napewno gromadzą się
        pod filtrem.
 Koszt: akwa 140 zł. 2 otwory w dnie 16 zł. Tapeta ok. 30
        zł. Dwa zawory od spłuczki 13 zł. Kamienie 4 zł.   FILTR PODŻWIROWY Jest
        to konstrukcja „Krista” i Pawła
        Owczarka, tylko trochę przeze mnie zmodyfikowana. Wykonana jest
        rurek plastikowych złączek kątowych i trójników które kupiłem w
        hipermarkecie. Na wierzchu położona jest siatka z tworzywa o
        najmniejszych oczkach z działu ogrodniczego. Przymocowałem ją paskami
        do spinania przewodów elektrycznych. Od siebie dodałem fartuch z tej
        samej siatki dookoła filtra żeby kamienie nie dostawały się pod
        filtr. Jego wymiar jest mniejszy po około 3 cm z trzech stron i o 7 cm
        z prawej strony żeby nie było kolizji z rurką powrotu wody. Kamienie
        wsypane pomiędzy szybę a fartuch maskują całą konstrukcję. Ponieważ
        wylot filtra skierowany jest ku dołowi a kołnierz do wylotu wystaje o
        ok. 1 cm musiałem podnieść filtr na dwa centymetry od dna co powoduje
        że część brudów zostaje na dnie akwa. Opiera się na oryginalnych
        uchwytach od mocowania tych rurek do ściany. Największą trudność
        sprawiło mi wykonanie połączenia filtra z wylotem (brak oryginalnej złączki
        a wylot wypadł na złączce kątowej). Gdybym lewy otwór zaplanował
        przesunięty o pięć cm w prawo wyjście mógłbym zrobić typowym trójnikiem.
        Rozwiązałem to wycinając otwór w kątowej złączce i przykręcając
        dwoma wkrętami kawałek rurki skierowanej w dół. Całość uszczelniłem
        klejem na gorąco. Później zrobiłem poprawkę gdyż pod ciężarem
        kamieni siatka zaczęła się uginać pomiędzy rurkami i konstrukcja była
        widoczna. Kupiłem kłębek sznurka od suszarki balkonowej, poprzeplatałem
        pomiędzy rurkami na krzyż, naciągnąłem i siatka przestała się
        uginać.
 Koszt: Dwie rurki ok. 8 zł. Złączki ok.
        16 zł. Siatka ok. 15 zł. Sznurek 3.5 zł. Paski własne.   SZAFKA  Ta
        część akwa kosztowała mnie najmniej. Do jej budowy wykorzystałem
        resztkę słupka od segmentu który mi został po przeróbce (powiększałem
        biurko dla dzieci). Zaletą jest to że wygląda ona jak komplet z
        segmentem. Musiałem tylko przeciąć dwie płyty na połowę i już miałem
        gotowe nogi i dwie półki. Przyciąłem też drzwiczki na odpowiednią
        szerokość. Z drugiej płyty ściąłem narożniki i miałem gotowy
        blat. Jest on o centymetr szerszy po obwodzie od akwa co zabezpiecza je
        przed przypadkowym uderzeniem w jego dolną część. Krawędzie cięcia
        wykończyłem oryginalną taśmą klejoną na żelazko. Całość skręciłem
        na śruby „konfirmanty”. Z własnej praktyki wiem że dają
        one najmocniejsze połączenie bez wiercenia nietypowych otworów.
        Trzeba tylko nawiercić otwory pilotowe żeby nie rozszczepiła się płyta.
        Moje cięcia dałem od strony ściany (Wyrzynarką nigdy nie uzyska się
        równego cięcia). W górnej części dałem dwie poprzeczki które
        zapobiegają uginaniu się blatu pomiędzy nogami. Półkę na której
        stoi kubełek wzmocniłem od spodu metalowym kątownikiem. W blacie
        wykonałem dwa owalne otwory przez które wystają zawory od akwa.
        Otwory zrobiłem wiertarką i okrągłą piłką otwornicą resztki płyty
        ściąłem wyrzynarką. Przy wierceniu w tak grubej płycie trzeba często
        oczyszczać zęby piłki bo można ją spalić. Ponieważ szafka jest płytsza
        od akwa więc zamocowałem ją do ściany czterema kątownikami z blachy
        ocynkowanej na kołki rozporowe „dziesiątki”. Pomimo moich
        starań nie dała się oderwać. Szafka jest odsunięta cztery
        centymetry od ściany żeby pomieściły się z tyłu przewody i
        wtyczki. Kątowniki trzymają tak mocno że nie musiałem już dawać płyty
        pilśniowej z tyłu dla wzmocnienia, a przy okazji uzyskałem dobrą
        wentylację. Pod stopki dałem filc przycięty pod skosem żeby szafka
        stała prosto (Krzywa podłoga).
   Koszt: Mój niewielki ale gdybym to
        musiał kupić materiały zmieścił bym się w 80 zł.   ZAWORY, WĘŻE, FILTR  Przy
        wylocie i wlocie wody do akwa dałem dwa zawory dzięki którym mogę
        odciąć wylot wody i grzebać w filtrze. Sprawdziły się też w czasie
        jego awarii. Są to najtańsze zawory ¾ cala jakie udało mi się
        kupić. Na gwint rurki wystającej z akwa nawinąłem kilkanaście
        warstw taśmy silikonowej i wkręciłem ręką zawory żeby taśma ułożyła
        się w gwincie, powtarzałem to tak długo aż musiałem dokręcić
        zawory kluczem. Dzięki temu mogłem ustawić pokrętła w miejscach
        gdzie miałem do nich najlepszy dostęp. W ten sam sposób nawijałem taśmę
        na wszystkie inne złącza. Za pierwszym razem połączyłem zawory i
        kubełek za pomocą węży i złączek ogrodowych ½ cala (poszedłem
        na taniość). Ale zawsze z którejś pokapywały krople wody. Być może
        spowodowane było to tym że wybrałem najtańsze po około 2 złote
        sztuka. Przy okazji wymiany obudowy filtra wywaliłem badziew na śmietnik
        i zakupiłem porządne mosiężne śrubunki których gwint pasował do
        gwintów zaworów. W drugą część śrubunków wkleiłem na kropelkę
        kawałki rurek plastikowych pasowanych na wcisk. Na rurki założyłem wężyki
        o średnicy wewnętrznej 16 mm. Podgrzałem ich końce wcześniej w gorącej
        wodzie. Wężyki docisnąłem metalowymi opaskami kupionymi w sklepie
        motoryzacyjnym. Po zmianie wężyków na grubsze zauważyłem zwiększenie
        wydajności pompy o ok. 30%. Najwięcej problemów przysporzył mi
        filtr. Najpierw miałem problem z kupieniem odpowiedniego pojemnika z
        tworzywa (jest mało miejsca na głębokość w szafce). W końcu kupiłem
        taki bez pokrywy i dorobiłem ją we własnym zakresie. To był mój
        największy błąd! Po miesiącu pracy pokrywa puściła wodę i zalało
        mi kawałek pokoju i dywan. Wtedy zrozumiałem że w tym wypadku nie mogę
        pozwolić sobie na jeszcze jeden taki eksperyment, usiadłem i wykonałem
        projekt obudowy z blachy aluminiowej grubości dwóch milimetrów.  Trochę
        przesadziłem ale miałem jeszcze w pamięci zalany dywan, starczyła by
        blacha 1,5mm. U góry jest wywinięty kołnierz na dwa centymetry.
        Pokrywa jest zagięta z czterech stron co powoduje że jest bardzo
        sztywna i nie odkształca się przy dokręcaniu. Mocowana jest od góry
        na kilkanaście wkrętów M4, które przechodzą przez środek uszczelki
        i wkręcone są w gwintowane nitonakrętki zaprasowane w kołnierzu. Nie
        miałem tak dużego kawałka gumy żeby wyciąć uszczelkę z całości,
        ale miałem długą gumę o szerokości czterech centymetrów i przeciąłem
        ją na pół. Przykleiłem do niej z jednej strony taśmę dwustronnie
        klejącą. Na rogach zrobiłem trójkątne nacięcia, nie przecinając
        uszczelki do końca. Nie chciałem żeby na załamaniach uszczelka się
        spęczniała. Połączenie dwóch końców uszczelki zrobiłem nie na
        prosto lecz pod bardzo dużym skosem ok. 15 cm co przy dokręcaniu
        pokrywy która zgniata uszczelkę powoduje dociśnięcie obu krawędzi
        do siebie i wyklucza wydostawanie się wody na zewnątrz filtra. Taśma
        dwustronna powoduje że uszczelka zawsze pozostanie na swoim miejscu i
        nie będę musiał jej za każdym razem układać. Otwory w obudowie
        przeciągnąłem sobie w pracy. Śrubunki na wlocie i wylocie mocowałem
        za pomocą niklowanych mosiężnych zaślepek z kołnierzem (nie wiem
        jak się one nazywają), w których wywierciłem przelotowe otwory wiertłem
        o średnicy 16 mm. Oczywiście podkładka ¾ od wewnątrz i zewnątrz
        + taśma teflonowa i śrubunek. Wszystko skręcone dwoma kluczami na
        maxa. Przewód od pompki po wcześniejszym obcięciu wtyczki wyprowadziłem
        przez tak zwaną dławicę do wyprowadzania przewodów z rozdzielnic
        elektrycznych. Ma ona bardzo dużą szczelność (tak zwane IP 68) i
        spisała się znakomicie. W pokrywie dałem trzeci zawór, jego pierwotną
        rolą było odpowietrzenie filtra i przez niego spuszczam wodę. Przez
        niego też pompka pompuje świeżą wodę do akwa. Wewnątrz filtra
        znajduje się pompka T-HEAD 750 o mocy 5,5 wata. Przed zsunięciem się
        pompki z rurki wklejonej w przewierconą zaślepkę zabezpiecza
        przegroda o którą się ona opiera. Wypełnienie filtra tak jak na
        rysunku. Węgiel i ceramika są zawiązane w kawałkach pończoch żeby
        się nie szwendały po całej komorze pompy. Wymiary filtra: Szer. 45 cm
        wysokość 25 cm gł. 20 cm. Daje to pojemność około 22.5 litra
        brutto. Uwaga końcowa, do uszczelnienia takich konstrukcji lepiej nie
        stosować silikonu gdyż nie daje on pewności że będzie porządnie
        trzymać i lubi się odklejać. Podkładki z dwóch stron i śrubunki są
        pewniejsze, choć trudniejsze do wykonania.
     Koszt: Obudowa 100 zł. trzy zawory 27
        zł. Cztery śrubunki 28 zł. Złączki, kolanko uszczelki, zaślepki, węże,
        ok. 40 zł. Pompka 60 zł. Gąbka 28 zł. Węgiel 20 zł. Ceramika 25 zł.
        Keramzyt 18 zł. Reszta własna. WYSPA  Zrobiona
        jest z czterech metrów płaskich listewek 30x5mm zaokrąglonych z góry
        i dwóch metrów listewek kwadratowych 15x15mm. Do skręcenia użyłem
        małych wkrętów ocynkowanych. Nie zbijałem gwoździami dlatego bo są
        to listwy sosnowe i prędzej czy później pękały by na brzegach.
        Najpierw wyciąłem z grubego kartonu szablon i przypasowałem do akwa.
        Następnie docinałem listwy i rozkładałem na szablonie, zostawiałem
        szpary pomiędzy listwami, dzięki temu  wyspa
        nabrała lekkości i trochę światła dochodzi pod wyspę. Potem dociąłem
        listwy które miały trzymać całość. Wyspę skręciłem wkrętami
        nawiercając otwory pilotowe, gdyż inaczej rozszczepiły bo one listwy.
        Analogicznie wykonałem podejście i oba elementy skręciłem dwoma
        przyciętymi pod skosem listwami. Ponieważ wyspa wydała mi się zbyt
        „nowa” wziąłem opalarkę i poprzypalałem całą jej
        powierzchnię. Podejścia nie robiłem od samego dołu bo nie chciałem
        ograniczać przestrzeni do pływania dla żółwi. Na wieszaki użyłem
        poliwęglanu o gr. 1 mm giętego na gorąco opalarką. Jest to tworzywo
        jak pleksa ale bardzo elastyczne. Po dwóch miesiącach zauważyłem
        nalot glonów na podejściu więc odkręciłem wieszaki i wsadziłem
        wyspę do kuchenki gazowej i porządnie wygrzałem przez pół godziny.
        Problem glonów na razie zniknął.
   
 Koszt: Listwy 6 zł. Reszta zapasy własne.   HYDROPONIKA  Ponieważ
        żółwie nie mają żadnych roślin w akwa postanowiłem wykonać
        pojemnik na hydroponikę (znowu inspiracja „Jojka”
        i „Krista”). Oczywiście żaden
        pojemnik gotowy mi nie pasował więc wykonałem własny. Do jego budowy
        użyłem „winiduru” o gr. 3 mm. Jest to tworzywo takie jak
        poliwęglan z którego zrobiłem wieszaki ale ma kolor biały i jest
        nieprzeźroczyste. Ponieważ pojemnik jest mały a wylot wody miał być
        po tej samej stronie co wlot zastosowałem podwójne dno żeby nie
        dzielić komory z keramzytem na dwie części i nie mieć problemów z
        odpływem wody. Dzięki temu woda przechodzi przez keramzyt całą
        szerokością pojemnika. Przednią ścianę zrobiłem niższą żeby
        przy zatkaniu przepływu woda wpadała do akwa a nie przelewała się po
        tylnej ścianie (pojemnik wisi powyżej krawędzi akwa).  Poszczególne
        elementy giąłem na gorąco (wkładałem pomiędzy dwie proste listwy,
        ściskałem ściskami stolarskimi, grzałem krawędź gięcia opalarką
        i załamywałem kawałkiem prostej listewki. Kleiłem kropelką, szpary
        zasmarowałem silikonem akwarystycznym. Ściany zewnętrzne i wewnętrzne
        okleiłem dla poprawy wyglądu tapetą samoprzylepną do oklejania
        mebli. Przed kolankiem doprowadzającym wodę założyłem trójnik zaślepiony
        oryginalnym korkiem. Jak zdejmuję pojemnik do „podstrzyżyn”
        przekładam korek na górę trójnika a zamiast niego wkładam zaślepioną
        rurkę z jednej strony która ma nawiercone otwory i mam wtedy
        deszczownicę. Przy wylocie założyłem rynienkę z poliwęglanu. Woda
        spadała bardzo cicho, więc dołożyłem odchylaną klapkę żeby
        oderwać strumień wody od rynienki i przy okazji trochę ją
        napowietrzyć (działa jak deszczownica).
   
 
 Koszt: Kolanko, trójnik, korek 5 zł.
        Keramzyt 3.5 zł. Reszta własna.   POKRYWA  Pokrywę
        wykonałem z płyty MDF nie laminowanej bo takiej nie mogłem nigdzie
        dostać. Przycięte kawałki na wymiar zamówiłem w sklepie z płytami.
        Skręcałem wkrętami do drewna. Ponieważ zaplanowałem że całe
        zasilanie i automatyka będą się w niej mieściły, dałem podwójne
        dno. Patrz rysunek. Założyłem sobie oddzielne sterowanie żarówką
        grzewczą i świetlówką, oraz ich pracę automatyczną z możliwością
        załączania i wyłączania ręcznie. Dlatego przełączniki są trzy
        pozycyjne: 1 AUTO 2 WYŁ 3 ZAŁ. Kupiłem je w sklepie z częściami
        elektronicznymi. Wybrałem takie które miały największą obciążalność
        (20A) Sterowanie auto realizują dwa zegary kupione na allegro ( zegary
        sterujące na szynę). Są produkcji chińskiej, ale bardzo
        tanie. Za inne zegary o takich parametrach musiałbym zapłacić od stówy
        w górę. W schemacie zostawiłem jeszcze dwa miejsca na zegary, na
        wypadek gdybym kiedyś chciał sterować automatycznie grzałką (na
        przykład dla uzyskania wahań temperatury), itp.  Wszystkie
        połączenia wykonałem tak aby w łatwy sposób można było zdemontować
        poszczególne elementy w razie awarii i włączyć ponownie pokrywę do
        prądu. Dlatego jest tyle listew przejściowych. Na przewody zakładałem
        oznaczniki z numerami które naniosłem na schemacie, co pozwala szybko
        zlokalizować przewód (skąd i dokąd biegnie). Każdy z obwodów
        zabezpieczony jest własnym bezpiecznikiem rurkowym żeby np.
        przepalenie się żarówki nie spowodowało wyłączenia innych obwodów
        spod napięcia. Przy podłączaniu izolowałem wszystko co jest pod napięciem
        tak żeby nie można było dotknąć tego palcem (bezpieczeństwo).
        Wszystkie samorobne elementy elektryczne znajdują się powyżej poziomu
        wody w akwa, i w razie wycieków wody nie grozi zalanie części pod
        napięciem Na wypadek upływów prądu (wilgoć, uskodzenia izolacji)
        zasilanie z gniazdka puściłem przez wyłącznik różnicowo-prądowy
        0,03A. Wyłączy on zasilanie jeżeli prąd upływu będzie zbyt mały
        aby zadziałał bezpiecznik w domowej instalacji. Jest to obecnie jedno
        z najlepszych zabezpieczeń przed porażeniem prądem, szczególnie przy
        takich samorobnych konstrukcjach jak ta którą opisuję. Przewód
        zasilający pokrywę zakończony jest wtyczką z wyraźnie opisaną fazą
        i zerem, tak samo oznaczone jest gniazdko do którego jest ta wtyczka włożona.
        Wyłączniki na pokrywie są jedno biegunowe i przy odwrotnym wkładaniu
        wtyczki, odcinałyby zero a nie fazę (po wyłączeniu grzałka czy
        filtr i tak byłby pod napięciem!). Największym problemem było
        pomalowanie pokrywy farbą olejną. Pierwsze dwie warstwy wsiąkały w płytę
        jak w papier. Na szczęście przypomniałem sobie że w piwnicy mam farbę
        do malowania grzejników, i to było to! Malowałem wałkiem z gąbki,
        dzięki temu powierzchnia ma fakturę „baranka” i wygląda
        bardzo ładnie. Położyłem trzy warstwy, każdą suszyłem suszarką
        do włosów. Schła jak akwarelka. Zabrakło mi kasy na odbłyśnik do
        świetlówki, więc wyciąłem prostokąt z grubej tektury i okleiłem
        folią aluminiową do pieczenia.
   
 Koszt: Płyta przycięta 12 zł.
        Farba 15 zł. Dwa zegary 60 zł. Świetlówka, uchwyty, statecznik,
        starter 100 zł. Żarówka i oprawka 5 zł. Przełączniki 4 szt. 14 zł.
        Reszta własna. Czas poświęcony na wykonanie 3 miesiące
        koszt całości około 800 zł. Na pytanie czy warto wszystko robić
        samemu? Jeżeli ma się odpowiednie narzędzia, czas, chęci i trochę
        umiejętności w różnych dziedzinach (hydraulika, elektryka,
        malarstwo), oraz jakieś materiały które się przydadzą w budowie, na
        pewno tak! Satysfakcja gwarantowana. W innym przypadku lepiej opierać
        się na gotowych konstrukcjach, jednak kosztuje to trochę drożej, ale
        jest pewniejsze. No i tyle, żółwie są bardzo zadowolone ze zmiany
        warunków :-).   |